piątek, 8 lutego 2013

Katarzyna Miller i Monika Pawluczuk "Być kobietą i nie zwariować"

recenzja ukazała się 10 października 2010 roku na portalu StacjaKultura.pl (TUTAJ)
_____________________________________________________________________


Czujesz się osamotniona, niedoceniana, brzydka, niekochana? Ile razy słyszałaś od bliskich, jaka masz być i jak się zachowywać, co Ci wolno i czego nie wolno? Kochana, świetnie Ciebie rozumiem. Doskonale rozumie nas natomiast Katarzyna Miller.

Jestem kobietą zranioną, posiadającą kompleksy, nie wierzącą w siebie, nieprzekonaną o własnej wartości, potrzebującą wciąż i od nowa poklepania po plecach, przytulenia, czułych słów, które płyną prosto z serca po to, żeby nie rzucić się pod pociąg. Niska, nieszanowana wegetarianka, która odmawia sobie jedzenia może po to, żeby samą siebie przekonać, że robi coś dla innych i przy okazji dla siebie. Krzywe nogi, nos-klucha, jedno oko mniejsze od drugiego, podobnie z lewym cyckiem. I co z tego, że studiuję, że mam męża, że pracę, gdzie da się wedle życzenia ułożyć grafik. Tkwię ciągle w przeszłości bojąc się przyszłości, na studiach nie potrafię walczyć o swoje a przynajmniej nie tak zapalczywie, jak bym sobie tego życzyła, mąż przyjeżdża tylko na weekendy, bo zajmuje go praca, mojej kariery zawodowej nawet karierą nazwać nie można, bo co to za robota: odbieranie telefonów na informacji za dziewięć złotych brutto? Hę? - tak jeszcze wczoraj/przedwczoraj/dawno temu mogłabym mówić o sobie, biadoląc, ocierając łzy, siedząc w kocyku z podkurczonymi nogami, z miną dziecka, które dawno już nie dostało wymarzonej zabawki. Ale nie - nie chcę. Nie godzę się na bycie ofiarą samej siebie i demonów we mnie drzemiących. Nikt za mnie silny nie będzie, nikt nie będzie mnie komplementował lepiej, niż ja sama. Nikt wreszcie lepiej nie będzie mną. Muszę się tylko nauczyć żyć z sobą na nowo...

"Być kobietą i nie zwariować" to doskonała lektura dla KAŻDEJ kobiety. Wszystkie bowiem jesteśmy w jakiś sposób zranione, zakompleksione, łakniemy miłości i bliskości, szczerości i szczęścia. KAŻDA (CapsLock nie bez przyczyny, pojawił się w perfidnej wręcz celowości). Nasi rodzice, również zranieni i zakompleksieni, ale nie ruszający się z miejsca, godzący się na wyniszczający ich żywot i sposób bycia, przekazali nam swoje wzorce zachowań, nierzadko zarazili obawami, lękami, własnymi potworami, zmorami z przeszłości. A my jako dzieci przyjmowaliśmy wszystko, chłonąc jak gąbka, bo nie potrafiąc oddzielić dobrego od złego, pożytecznego od tego "be". Dorastając może i uświadamialiśmy sobie niebezpieczne mechanizmy, które zaczynały się w nas ujawniać, dążąc do powielania znienawidzonych zachowań. Ale łatwo jest przecież schować się pod kocem, pobiadolić, ponarzekać, nie znosić i czuć się źle, byleby tylko nie musieć walczyć z czymś wewnętrznie. Tak boimy się odrzucenia, tego, co ludzie pomyślą, jak zostaniemy odebrani, jak to będzie wyglądało... Nauczeni żyć dla innych a nie dla siebie godzimy się na to, zapominając, jak wspaniała może być samorealizacja i samozaspokojenie...

Katarzyna Miller, psycholog i psychoterapeuta, stworzyła książkę, w której pozwala nam poznać życie kilkunastu różnych kobiet. Jak sama przyznaje (książkę charakteryzuje bowiem szczerość, czasem bolesna, potrzebna jednak dla oczyszczenia): są to bohaterki zmyślone, skreślone z różnych kawałków realnie istniejących pacjentek, tutaj uformowane na potrzeby utworu literackiego, terapeutycznego, dla pokazania konkretnych spraw, możliwych rozwiązań, etc. Utwór ma formę spotkań terapeutycznych, na których kobiety (wraz z samą Kasią, autorką) rozmawiają o codziennych bolączkach, zranieniach, tym, co porusza je najbardziej, co chciałyby zmienić, czego się lękają. Momentami pojawia się śmiech, często goszczą łzy... Ale to ważne, bo pokazują, jak głęboko tkwi w nas wciąż jeszcze nieśmiałe dziecko odpychane przez rodziców, z zakazami, nakazami, negacjami... Jak nauczyliśmy się zwracać uwagę na to, co złe, niewłaściwe, co powinnyśmy a czego nie, zupełnie zapominając, jak uśmiechać się naturalnie, nawet z tego, że dzisiaj rano spadł deszcz (w ogóle przez cały dzień leje), ale przynajmniej czytając "Wichrowe wzgórza" czuję się, jak w Anglii... Książka "Być kobietą i nie zwariować" dotyka niemalże wszystkich sfer kobiecego życia pokazując, jak należy odnaleźć siebie w sobie, jak zaakceptować (z całym dobrodziejstwem inwentarza) i czuć się szczęśliwą w każdej sytuacji.

Z pozycją spotkałam się przypadkiem i raczej z ciekawości. Przeglądałam na stronie wydawnictwa W.A.B. nowości i moją uwagę zwrócił link reklamujący utwór. Kliknęłam, weszłam w magiczną zakładkę "fragment" i... zostałam zaczarowana. A raczej: obezwładniła mnie prawda, z której może i zdawałam sobie sprawę, ale nie chciałam przejść z nią do porządku dziennego, zaakceptować w pełni, zmieniać swoje życie. Poruszono tyle tematów osobiście mi bliskich, że miałam ochotę skopiować wszystko, wydrukować na pogrubieniu i jeszcze zakreślić kolorowymi flamastrami, byleby tylko było widoczne i jeszcze bardziej uderzało swoją bezpardonowością. Wtedy też przyszła myśl: "Kobieto, kup tę książkę, czytaj i lecz się! Poznawaj siebie i kochaj siebie!". Tak też zrobiłam.

Fragment książki: "Wiecie co, poczytajcie Muminki. Mama Muminka pyta: „Idziecie na wyprawę? A kiedy wrócicie?" „Jak wrócimy". „A, to dobrze. To idźcie. Zaraz wam dam soku malinowego na drogę. Bawcie się dobrze". Długo ich nie ma, a później wracają i opowiadają: „Mamuś, ale potwora spotkaliśmy". „Ojej, i daliście sobie radę?" To nie jest mamusia, która by załamała ręce i powiedziała: „Boże, mógł was zabić, po co wyście tam poszli?" To jest matka, która uczy wiary w siebie, i takich nam trzeba jak najwięcej. Gdyby mówiła: „Tak długo... tak daleko... przecież coś wam się stanie..." - to co by robiła?
Melania: Wzbudzałaby w nas poczucie winy.
Magda: Budziłaby wątpliwości.
Kasia: Zabierałaby siłę. Straszyła. Nie wierzyłaby w nas i mówiła nie wprost: „Tak naprawdę to ty jesteś dupa, bo sobie nie poradzisz. A jeszcze i mnie umęczysz."

Od rozmowy do rozmowy, od słowa do słowa, od niepozornego, ledwie uświadamianego uczucia, emocji, do niezwykle głęboko skrywanego bólu i poczucia krzywdy, które teraz - dzięki temu, że uświadomione - może zostać zaczarowane i przemienić się w dobro. Bo każda z nas jest dla siebie swoim najlepszym przyjacielem, rodzicem, doradcą. Nikt nie zrozumie nas lepiej od nas samych, nikt nie zapewni nam dobrego sampoczucia, gdy my nie będziemy czuły się same z sobą dobrze. To trudna sztuka życia, której jednak trzeba się nauczyć, by kształtować w sobie uśmiech i niewymuszoną radość z bycia. Po prostu.

Tak, jestem niska. Ale lubię facetów wyższych od siebie, więc nie miałam problemu z szukaniem mężczyzny mojego życia. Tak, może i mąż pracuje daleko i tęsknię za nim, ale mam więcej czasu dla siebie na czytanie do tej pory odkładanych książek, na zgłębianie swego "ja", wreszcie na cieszenie się sobą wzajemnie wtedy, gdy już przyjedzie. Jasne, że mam kompleksy. Ale staram się powtarzać sobie możliwie jak najczęściej, jaka jestem w tym wszystkim ładna, zorganizowana, piękna. Skupiać uwagę na zaletach, ignorując wady. Bo przecież jestem  zajebista. Tak, zajebista. Bez owijania w bawełnę i bawienia się w słowa narzucone mi przez wzory kulturowe: czasem konieczne jest bycie dosadnym, by słowa miały moc sprawdzą.

Fragment książki: "Możesz naprawdę zrozumieć, że nie opłaca ci się nie lubić siebie. Nikt ci tego nie wynagrodzi. Nikt twojej pustki nie wypełni. Starając się, żeby cię wszyscy lubili, będziesz się wiecznie zajmowała tymi, którzy cię nie lubią, tą jedną z dziesiątki, i traciła tych, którzy cię mogą lubić. Będziesz takim dzbanem z wielką dziurą w dnie; będziesz do niego nalewała, nalewała, a z niego wszystko i tak wyleci. Lubić siebie to poczuć, że ten dzban to twój pełny brzuszek, w którym chlupocze ciepło i przyjaźnie jakaś twoja własna, niepowtarzalna piosenka. Twoja muzyka. Twoje ciepło. Twoja energia, która na co dzień daje ci wsparcie w różnych okolicznościach. Z żebraka możesz stać się posiadaczką. Spokojną, bez oczekiwań, przyjmującą to, co się dzieje, jako takie, jakie ma być. Kiedy czujesz, że chcesz walczyć, to walczysz, kiedy czujesz, że cię nie obchodzi - odchodzisz, kiedy masz ochotę spać, śpisz."

Każda z nas zasługuje na szczęście. Każda może to szczęście osiągnąć: wystarczy po nie sięgnąć, trochę nad sobą popracować, przede wszystkim natomiast być ze sobą cholernie szczerym.

Książka leży przede mną z pozakreślanymi marginesami i pokolorowanymi co ciekawszymi ustępami. A na mojej twarzy spoczywa uśmiech. Wielki, ogromny, z ciepłem w brzuchu rozlewającym się na klatkę piersiową. Bo poczułam się, jakbym siedziała z tymi kobietami i była ich przyjaciółką. Wsłuchała się w najszczersze rozmowy, które wyzwalają wielkie emocje i sama poczuła się wyzwolona. Wiem, że mam w rękach narzędzie do zmiany swojego życia, do bycia zadowoloną z siebie i szczęśliwą. Tym narzędziem jestem ja sama...

Katarzyna Miller i Monika Pawluczuk, Być kobietą i nie zwariować. Opowieści psychoterapeutyczne, W.A.B. 2010, 312 s.

* Wszystkie cytaty pochodzą ze strony wydawnictwa W.A.B.

"Wężykiem podkreślić" i zapamiętać ;)

mój egzemplarz książki w ogóle pozakreślany - dzięki temu łatwiej znajduję fragmenty, które coś dla mnie znaczą, w jakiś sposób pomogły albo rozjaśniły; nie wszystkie książki zaznaczam w sposób tak brutalny, bez możliwości cofnięcia - tutaj nie mogłam się powstrzymać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz