Zafiksowana na punkcie synka matka szuka różnych sposobów rozwoju własnej pociechy. Mnie wpadły w oczy (chciałabym powiedzieć "w łapki", ale rzecz działa się w Internecie, tak więc pozostają gałki) czarno-białe książeczki, pierwsze książeczki dziecka. Zarzucona broszurkami, książeczkami i gazetami dotyczącymi rozwoju niemowląt wyczytałam, że przez pierwsze miesiące dziecko odbiera rzeczywistość kontrastowo, tzn. nie rozróżnia za bardzo kolorów, jeśli już to czerń, biel, czerwień, jakieś mocniejsze, żywsze barwy. Z początku też twarze rodziców są dla berbecia konturami, bez uszczegółowienia. Firma Sierra Madre postanowiła na to postawić: pomysł genialny w swojej prostocie - stworzyć książki dla najmłodszych pokazujące świat ich oczami!
Stąd też nazwa serii: oczami maluszka. Zawierają się w niej obecnie cztery książeczki: z czarnym tłem i białymi obrazkami, z białym tłem i czarnymi obrazkami, łącząca obie oraz nowość - "harmonijka" (o której się nie wypowiem, ponieważ nie miałam jej w rękach).
Synkowi się spodobały: wpatrywał się w obrazki zafascynowany, chłonąc opowieści moje i teściowej. Oczami maluszka samo w sobie może wydawać się bowiem ubogie - ot, kontury przedmiotów na kilku grubych kartach. Nic wielkiego! Rzeczywiście, wydaje się, że nic. Ale wzbogacenie oglądu ilustracji historyjkami, tłumaczeniem rzeczywistości dziecku... nieocenione. Chociaż może niezależne od akurat tej pozycji wydawniczej, charakteryzujące po prostu rodziców prezentujących świat swojej pociesze. Niemniej, oczami maluszka stanowi miły pretekst, by o świecie otaczającym poopowiadać, przybliżyć go. Obrazki pogrupowane są w swoiste kategorie tematyczne: pies występuje obok kota, marchew obok jabłka, gitara w asyście trąbki, rękawiczki z zimową czapką, tort urodzinowy z prezentem i tak dalej i tym podobne. Można więc wyjść od zwykłego przedstawiania słów (To jest tort, tu ma świeczki, o, a tutaj prezent, z kokardką!) do wypowiedzi szerszych (Ile jest świeczek? Policzysz ze mną? 1, 2, 3... Siedem? Taki torcik dostaniesz na siódme urodziny! Wtedy będziesz szedł do szkoły. lub Kotek patrzy na psa, ale się nie gryzą? Pokojowo nastawieni widocznie. Piesek patrzy na kota przyjacielsko, kot jest zainteresowany... Nie ma najeżonej sierści, więc się nie boi. Widzisz podobieństwa w ich budowie? Mają długie ogony, cztery łapy...).
Dobra marchewka? Nie ma to jak organoleptyczny odbiór rzeczywistości ;) |
Wszystko zależy od rodzicielskiego zaangażowania. Bez niego trudno mówić o rozwoju dziecka, a już tym bardziej kształtowaniu postaw czytelniczych.
na razie "czytanie" obrazkowe, ale od czegoś trzeba zacząć :) |
Im wcześniej rozpoczniemy przygodę dziecka z książką, tym lepiej. Niech poznaje świat faktur papieru, kolorów okładek (mój synek uwielbia gładzić wielobarwne grzbiety), bogactwo wnętrza. Jego świat stanie się wówczas o wiele pełniejszy :)
Jedyną wadą książeczek jest ich cena. Sześć grubych kart (licząc z okładką) kosztuje 19,90, w pakiecie otrzymujemy sześć par obrazków. Stosunkowo drogo, nie mówiąc o sytuacji, gdy chciałoby się zamówić więcej (albo wszystkie). Rozwiązaniem najbardziej ekonomicznym wydaje się więc zakup książeczki "widelec-łyżka" - dwukolorowej, łączącej więc obie kombinacje czerni i bieli.
Ale ogólnie...
Zapraszam na stronę serii oczami maluszka, znajdziecie tam między innymi wypowiedzi specjalistów: fizjoterapeutów, neurologów, pediatrów, psychologów... Zapraszam TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz