środa, 13 lutego 2013

Agnieszka Lingas-Łoniewska "Zakręty losu"

recenzja ukazała się 29 stycznia 2011 roku na portalu StacjaKultura.pl (TUTAJ)
_________________________________________________________________

Pierwszy tom trylogii o namiętnościach, zagrożeniu i walce: o sprawiedliwość, ale przede wszystkim o miłość.

Agnieszka Lingas-Łoniewska, w sieci znana jako "Agnes_scorpio", stała się popularna dzięki internetowej twórczości. Na początku było to fan-fiction sagi Zmierzch spod pióra Stephenie Meyer: stanowiące osobne fabuły skończone opowiadania "Trudna miłość" oraz "Brudny świat", luźno nawiązujące do oryginału, skupiające się przede wszystkim na wątku miłosnym Edwarda i Belli. Zachęcona przez stałych czytelników, coraz pewniejsza siebie, autorka zaczęła tworzyć własne postaci, które wrzucała następnie w splątaną sieć wykreowanych fabuł. "Lubię pisać, lubię tworzyć nowe postaci, ich charaktery, wrzucać ich w zawirowania życia i patrzeć, czy będą potrafili się z tych odmętów wydostać. Im trudniej, im mroczniej... tym lepiej. A w tle zawsze musi być gorące, spalające wręcz uczucie. Bo to przecież na miłości opiera się nasz cudowny, a czasami dziwny, świat", czytamy na oficjalnej stronie Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Słowa te zdają się najlepiej opisywać twórczość pisarki: szybko postępujące wydarzenia, wartką akcję i namiętność odnalazłam również w najnowszej publikacji autorki: "Zakrętach losu".

Tytułowe określenie "zakręty losu" pada w powieści raptem cztery razy, nie musi zresztą częściej. Wykorzystywane było przy okazji gwałtownych zmian w fabule, kiedy bohaterowie silnie odczuwali życiowe uwikłanie i smak ironii losu. Mamy tu wątek mafijny, uzależnienia od narkotyków, tragicznej śmierci, nieszczęśliwych związków i wielkiej miłości. Barwny pejzaż emocji, który roztacza przed nami Agnieszka Lingas-Łoniewska, usatysfakcjonuje wszystkich przyzwyczajonych do stylu autorki. "Trzyma w napięciu do ostatniego rozdziału, świetnie się ją czyta", ujęła to na swym blogu jedna z czytelniczek.

"Zakręty losu" nie są lekturą ambitną, nie łudzę się jednak, że takową być miały. Sama Agnieszka Lingas-Łoniewska przyznaje, że przyjemność sprawia jej dawanie ludziom radości i rozrywki. To ostatnie szczególnie trafnie zdaje się opisywać powieść. Wprowadzona do historii młodego Krzysztofa Borowskiego, jego ukochanej Katarzyny Matczak i nieszczęsnych Małgosi Filipiak czy Lukasa, dałam wciągnąć się w opis nastoletniej namiętności (stanowiący świetne źródło inspiracji dla par starszych a nawet - lub może przede wszystkim - małżeństw) i życia na granicy ryzyka. Wiele scen przypominało serię Harlequinów: dawanie upustu cielesnemu pożądaniu bohaterów przyprawiać mogło o pełne emocji westchnienia, niemniej nagromadzenie tego rodzaju opisów (np. przerywanie obiadu dla nieco innego rodzaju konsumpcji, jednak dalej na stole kuchennym) zaczynało mnie z czasem nużyć. Po około dwustu stronach zaczynałam się już tylko filuternie uśmiechać pod nosem, wyglądając zmiany wątku. Autorka nie kazała zresztą długo czekać. Szalony seks przeplata się w książce z niemniej emocjonującymi scenami porachunków z mafią narkotykową. Wspomniany przeze mnie Lukas, czyli Łukasz Borowski, dealer, jest bratem praworządnego Krzysztofa. Ich wzajemne relacje są niezwykle pogmatwane, komplikują je dodatkowo dwie bohaterki: Małgorzata i Katarzyna, przyrodnie siostry. Na cóż tłumaczyć będę koligacje rodzinne: zainteresowanych odsyłam do źródła. Wspomnę jedynie, że tytułowe "Zakręty losu" doskonale oddają specyfikę historii, wikłając postaci w coraz to nowe sytuacje, nierzadko prowadzące do tragicznego końca. Książka podzielona jest na dwie części: młodość bohaterów (którzy poznają się w klasie maturalnej) oraz wiek dojrzały (gdy po trzynastu latach ich drogi znów się krzyżują).

Powieść stanowi pierwszą część trylogii. Zgodnie z zapowiedziami, w kolejnych tomach poznamy dalsze losy znanych sobie bohaterów, być może doczekamy się końca niebezpiecznej rozgrywki, w którą państwo Borowscy zostali wciągnięci. Minusem książki jest marketingowy chwyt rodem z drugiej części "Matrixa", tzn. magiczna formuła "ciąg dalszy nastąpi". Zakończenie nieco mnie rozczarowało, wolałabym przystać na pozorny happy-end w miejsce oczekiwania na ponowne rozdrapywanie ran i rozwlekanie fabuły. Część trzecią, czyli "Zakręty losu: Historia Lukasa" (jak podaje wydawnictwo w ramach bonusu po skończonej lekturze, prezentując dodatkowo wszystkim spragnionym projekt okładki), już nazwałam "Świadkiem koronnym" w wersji książkowej: mam nadzieję, że autorka uczyni z pomysłu prawdziwy, poruszający dramat - ma ku temu środki.

Zaskoczyła mnie playlista na końcu powieści: odsyłanie przy okazji kolejnych rozdziałów do utworów muzycznych służących za tło, motyw częsty w blogowej twórczości. W "Zakrętach losu" autorka zaproponowała zespoły, których obecność zdziwiła mnie, pozytywnie: Placebo, Metallica, Sting, Nightwish, Scorpions, Nickelback, Happysad, Within Temptation, Lacuna Coil, Red Hot Chilli Peppers, Linkin Park, Nirvana, Evanescence, czy Alice in Chains to co barwniejsze przykłady. Jak na polonistkę z wykształcenia, matkę dwójki dzieci i finansistkę z zawodu... Szacun, pani Agnieszko! Łamanie konwenansów, odpowiedź na czytelnicze potrzeby młodzieży zasługują na uznanie.

Agnieszka Lingas-Łoniewska, Zakręty losu, Wydawnictwo Novae Res 2010, 346 s.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz