sobota, 27 września 2014

Madhur Jaffrey "Wśród mangowych drzew. Wspomnienia z dzieciństwa w Indiach"

recenzja ukazała się 8 lipca 2013 roku na portalu StacjaKultura.pl (TUTAJ
_______________________________________________________________ 

Nikt nie wymaże z pamięci smaków i zapachów dzieciństwa. Próżno szukać ich współczesnych odpowiedników. Madhur Jaffrey, swoisty autorytet w dziedzinie kuchni indyjskiej, autorka kilkudziesięciu książek, dzieli się z nami swoimi przepysznymi wspomnieniami.

Świat dzieci wydaje się przypominać bajkę. To czas pewnej niewinności, oddalony od problemów ludzi dorosłych, ich skomplikowanej i niejasnej logiki, postrzegania życia. Świat malowniczy, kolorowy, przepełniony gamą świeżych pomysłów, doprawiony szczyptą szaleństwa, szczerym chichotem niewysokich sylwetek stojących na palcach i wyciągających się ku niebu. Świat stojący przed człowiekiem otworem.


Dzieciństwo wspomina się po latach z sentymentem. Dawne wielkie problemy przypomina się z lekkim uśmiechem rozczulenia, przecenia się po latach zapamiętane krajobrazy, idealizuje wspomnienia. Wzdycha się wreszcie do potraw gotowanych przez mamę i babcię, jak gdyby kobiety te były w dziecięcym świecie wróżkami czarującymi tańcem palców.


Madhur Jaffrey zabiera nas w magiczną podróż do przeszłości. Nie tyle przeszłości obiektywnej, co naznaczonej piętnem indywidualności. Wydarzenia historyczne stanowią tutaj raczej tło dla snucia opowieści o upływającym w Indiach dzieciństwie autorki. Krótkie rozdziały, skrócone dodatkowo swoistym pokawałkowaniem w podtytułach, zdają się przypominać niewielkie migawki poupychanych między zabawkami wspomnień. "Wśród mangowych drzew" brak wielkich narracji. Ich miejsce zajęły przebłyski dzieciństwa, raz pachnące słońcem, innym razem skropione obficie deszczem.


Ta książka pachnie. Od niemal pierwszych stron Madhur Jaffrey wprowadza nas do swojego świata, który w głównej mierze składa się ze smaków i zapachów, odbierany jest zmysłowo. Opisy poszczególnych potraw uruchamiają ślinianki, szczery zachwyt autorki nad zmysłowością soczystych kawałków mango, ciągnących się karmelków, doprawionego kalafiora lub tajemniczych obiadów koleżanek sprawia, że lekturę, niemal dosłownie, "połyka się" w całości. Trudno bowiem nie przebiec powieści oczami, przeskakując - jak w znanej w naszym kręgu kulturowym grze w klasy - z rozdziału do rozdziału, ze strony na stronę. Pobudzony wyrazistymi opisami apetyt nie pozwala się oderwać: książkę chce się pochłonąć, pożreć, przeżuwać długo i ze smakiem, z rozkoszą.


Być może głównymi (jeśli nie jedynymi) adresatami "Wśród mangowych drzew" będą kobiety. Narracja wspomnieniowa, snuta przez przedstawicielkę płci pięknej, oddaje żywioł damskich pogaduszek: pełnych emocji, którym podporządkowane są fakty. Poruszane tematy? Kuchnia, gotowanie, ciuchy, kosmetyki, pielęgnacja, pierwsze miłości. W telegraficznym skrócie i ogólnikowo, rzecz jasna, bo - jak na kobiece opowieści przystało - książkę nasycono dygresjami, wieloma wątkami. Trudno w kilku słowach opisać fabułę: to jakby próbować streścić połowę czyjegoś życia, kalejdoskopową mieszaninę kolorowych opowieści. (Przypomniałam sobie swój własny kalejdoskop; siadałam z nim na dywanie dziecięcego pokoju w pewnej kamienicy, mrużyłam jedno oko, drugim wyłapując zmieniające się odcienie i kształty. Słońce otulało moją źrenicę, przechodząc przez barwione szkiełka. Może właśnie tak działają wspomnienia? Przewracane przed oczami, w zależności od kąta padania światła - naszego rozumu, chwilowego kaprysu, przekazują nam inną prawdę o świecie, układance zgromadzonych w głowie puzzli).


Niewątpliwego "smaczku" (trudno tu nie odmienić tego słowa przez wszystkie przypadki!) dodają pozycji przepisy autorki, które zaserwowano czytelnikowi "na deser". Wszelkie obco brzmiące nazwy potraw nagle stają się jakby bliższe. Ulotne zapachy, sugerowane jedynie słowną materią, mają szansę prawdziwie rozejść się po czytelniczej kuchni. Prawdziwa uczta dla wszystkich, którzy uwielbiają i książki, i gotowanie.


Swoją książkę najlepiej określiła chyba sama Madhur Jaffrey: Niewinny indyjski miód dzieciństwa zmieszał się z ostrymi indyjskimi przyprawami, ze smakiem słodko-kwaśnym, orzechowym, z aromatami. W smaki te, niczym nieustępliwe pnącza, wplotły się narodziny, zgony, choroby, kasty i religie. Każdy zjedzony kęs, każdy smak, jakiego zakosztowałam, spoczywał w głębi mojej istoty, schludnie zaszufladkowany, czekając, aż sięgnę po niego, gdy nadejdzie czas.









białe pole - książka "właściwa", szare pole - rodzinne przepisy

każdy rozdział rozpoczyna się od swoistego streszczenia; każde streszczenie zawiera jakieś wspomnienie związane z jedzeniem, odniesienie do jedzenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz