wtorek, 26 marca 2013

Martin B. Gryszkiewicz "Instynkt ojcowski u mężczyzn homo- i biseksualnych"

recenzja dla Stowarzyszenia Piórem Feniksa, opublikowana TUTAJ
________________________________________________________


Problem instynktu rodzicielskiego u ojców rzadko jest poruszany. Utarło się przerzucanie odpowiedzialności za opiekę nad dzieckiem na matkę, Matkę-Polkę, warto dodać. Ten silnie zakorzeniony w polskiej mentalności (osadzonej w tradycyjnym rozumieniu modelu rodziny, dookreślonym przez wiarę katolicką) model rzutuje na obraz ról pełnionych w społeczeństwie. Na szczęście, powoli zmienia się podejście do wychowania dziecka przez ojców. O ile jednak dotyczy to głównie par heteroseksualnych, o tyle temat homoseksualizmu – w tym instynktu ojcowskiego gejów i biseksualistów – wciąż pozostaje tematem tabu. Martin B. Gryszkiewicz, doktor psychologii i profesor The International Personnel Academy, podejmuje się próby zanalizowania problemu. Książka jego autorstwa jest w istocie pracą naukową i taką też przyjęła formę. Paradoksalnie, najciekawszymi jej fragmentami są wstęp i wnioski końcowe – ujęte w płynną narrację wprowadzają najwięcej do podejmowanego przez badacza dyskursu. „Wkład”, „wypełnienie” to, de facto, krótkie omówienie wybranej metodologii i przedstawienie przeprowadzonej ankiety. Do żadnych konkretnych wniosków autor w tym miejscu nie dochodzi, zauważając, że jego praca – choć pionierska – stanowi jedynie wprowadzenie do zagadnienia, które należy pogłębić. Pod tym względem książka mnie rozczarowała. Spodziewałam się bardziej dogłębnego ujęcia tematu. Przeprowadzona ankieta (czyli badania, na których zasadza się całość), według mnie, nie wniosła do tematu niczego nowego, czy zaskakującego. Oczywiście, tym, którzy w stereotypowy sposób postrzegali homoseksualizm, mogła rozjaśnić nieco niejasności i wyprostować „problematyczne” elementy. Ciekawiej czynią to jednak wspomniane wstęp i podsumowanie.

Najobszerniejszą część stanowi wprowadzenie do zagadnienia. Z uwagi na fakt, iż homoseksualizm wciąż stanowi temat tabu, niezwykle istotne stało się umieszczenie terminu na mapie pojęciowej, z odwołaniem do historii, socjologii i psychologii. Autor przypomina, że geje występowali już w starożytności. Nie deprecjonowano ich ze względu na seksualną „inność”. Co więcej, ta mogła być w pewnych sytuacjach wartościowa. Przykładowo, militarny oddział Tebańczyków, w którego skład wchodziło 150 par homoseksualistów, nosił miano niezwyciężonego: zaciekłość w walce motywowana była chęcią obrony kochanka i pragnieniem „pokazania się”, udowodnieniem własnej wielkości. Badacz tłumaczy również, że – jeśli już mowa o płciach i ich ewentualnych modyfikacjach – należałoby wyróżnić cztery płcie w miejsce powszechnie uznawanych dwóch: syn ojca i syn matki oraz córka ojca i córka matki. W każdym bowiem tkwi pierwiastek męski i żeński, od różnych czynników zależy jego stopień nasilenia. Niczym szczególnym nie powinna być więc wrażliwość mężczyzn, czy hardość kobiet. Społeczne niedopuszczenie takich zachowań jest wyłącznie wynikiem socjalizacji – narzucanych przez większość wzorców, często stereotypów. Co ciekawe, homofobami mogą być i homoseksualiści. Strach przed „innością”, uprzedzenia i awersja do osób zorientowanych homo- i biseksualnie wynika z wychowania. Autor zauważa, że: „Dziecko, by mogło rozwijać się zdrowo, potrzebuje komfortu psychicznego bez względu na orientację seksualną, przekonania, wyznawaną religię, płeć czy wykształcenie opiekuna.” Istotne są czułość, miłość, szacunek i zrozumienie rodzica – tylko albo aż tyle. Jednym z częstych argumentów przeciwko wychowywaniu dziecka przez pary homoseksualne jest tłumaczenie, że dziecko dla prawidłowego rozwoju potrzebuje wzorca męskiego i żeńskiego. Badacz pyta: co w takim razie z osobami samotnie wychowującymi potomka?

Martin B. Gryszkiewicz przywołuje oficjalne stanowisko Kościoła Katolickiego, które nie degraduje osób homoseksualnych, sprzeciwia się jedynie homoseksualnym praktykom. Niestety, w wielu przypadkach (jeśli nie w większości) brak jest rozdziału obu postaw, jedna równa się drugiej. Autor przytacza cytat z „Seksuologii kulturowej”: „Przeciwko praktykom homoseksualnym wytycza się zarzuty, że prowadzą do denatalizacji, do zahamowania procesów prokreacyjnych, że w najlepszym razie degradują rolę kobiety do jej funkcji czysto prokreacyjnej.” Własnymi słowami tłumaczy: „Innego zdania są homoseksualiści, którzy twierdzą, że to nie oni zepchnęli kobiety do roli tak zwanej gospodyni domowej i rodzicielki, lecz ich mężowie, partnerzy, czy nawet politycy – głównie reprezentujący prawicową opinię publiczną.” Myślę, że warto przystanąć czasem i przyjrzeć się światu dookoła – na ile kultura (wedle słów Freuda) jest dla mnie „źródłem cierpień”? Homoseksualiści, z uwagi na bogactwo przeżyć (alienacja, trudność w budowaniu własnej tożsamości, uczenie się siebie i swojej seksualności na nowo, zainteresowanie psychologią i otwartość), starają się być rodzicami świadomymi, którzy nauczą dziecko empatii i tolerancji. Czy nie takie społeczeństwo chętnie byśmy widzieli w naszych projekcjach przyszłości?


Obracam w rękach okładkę i zastygam nad zdjęciem trzymających się pod ramię staruszek. Widzę tylko ich plecy, obie panie zdają się nie zwracać uwagi na obserwatora, krocząc bez pośpiechu chodnikiem, na którym grafik wytyczył tęczową ścieżkę. To dla mnie najlepsza metafora tematyki poruszanej w omawianej pracy. Wydaje się, że za często przyjmujemy rzeczywistość oświetloną białym światłem, zapominając, jak wiele kryje ono w sobie różnorodności. Może warto czasem dostrzec kolory tęczy?

Martin B. Gryszkiewicz, Instynkt ojcowski u mężczyzn homo- i biseksualnych, Warszawska Firma Wydawnicza 2012, 126 s.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz