Kiedyś widziałam w księgarni książkę "Jak napisać kryminał", która zawierała dość konkretne porady. Skwitowałam ją wówczas uśmiechem rozczulenia poniekąd, pracowałam wówczas nad kryminałem (do tej pory nieukończonym; właściwie określenie "pracowałam" pojawiło się tutaj lekko na wyrost ;)). Miałam lat naście i wielkie plany odnośnie swojej tfu!-rczości*. Po jakimś czasie żałowałam, że nie kupiłam pozycji, ciekawa proponowanych tam rozwiązań. Może by pomogły, pozwoliły w jakiś sposób przebrnąć przez okres niemocy? Nie czarujmy się jednak, żadna z książek nie uczyni z czyjegoś pisarstwa materiału-cud, ewentualnie wskaże, jak się sprzedać, spodobać, co w danej chwili lub dla danego autora uważane jest za najważniejsze.
Booklips opublikowało porady dla pisarzy autorstwa dwóch znanych autorów: Henry'ego Millera i Johna Steinbecka. Na szczęście dla twórców współczesnych, zabieganych i zagonionych, przyjęły formę kilku punktów. Zobaczmy, jak pisać, żeby było dobrze.
Henry Miller, pisząc "Zwrotnik raka", swoją pierwszą powieść, stosował się do kilku zasad, które polecił innym autorom:
- Pracuj nad jedną rzeczą na raz, dopóki jej nie skończysz.
- Nie zaczynaj żadnych nowych książek, nie dodawaj żadnego nowego materiału aż do „Czarnej Wiosny” (kolejna powieść autora).
- Nie denerwuj się. Pisz spokojnie, z radością, brawurowo, tym, co masz pod ręką.
- Pisz zgodnie z planem a nie wedle nastroju. Przerywaj tylko w wyznaczonym wcześniej czasie.
- Kiedy nie możesz wymyślać, możesz pracować nad już napisanym tekstem.
- Spajaj i łącz tekst po trochu każdego dnia, zamiast wciąż dodawać „nowych nawozów”.
- Bądź człowiekiem! Spotykaj się z ludźmi, odwiedzaj miejsca, pij, jeśli masz na to ochotę.
- Nie bądź koniem pociągowym! Pisz tylko z przyjemnością.
- Odrzuć swój plan, jeśli odczuwasz taką potrzebę – ale następnego dnia wróć do niego. Skoncentruj się, bądź skrupulatny, wyłącz się z otoczenia.
- Zapomnij o książkach, które chcesz napisać. Myśl tylko o tej, którą właśnie piszesz.
- Na pierwszym miejscu pisz. Malarstwo, muzyka, przyjaciele, kino, wszystkim tym zajmuj się później.
Od razu widać, że kilka z proponowanych punktów niejako się wyklucza. Punkt ósmy kłóci się z punktem czwartym: o ile bowiem można codziennie pisać, czasem z musu, by realizować z góry zamierzony plan, w pewnym momencie może zrodzić to frustrację, kiedy nic nowego do głowy nie przyjdzie. Oczywiście, wówczas można przejść do pozycji nr 5, niemniej kiedy ochoty na pisanie/przetwarzanie, jakiekolwiek próby pisarskie nie będzie? Bywają dni, kiedy niczego się nie chce... Wtedy miło zastosować się do punktu siódmego. Ale co z ostatnim? Jak pogodzić przyjemność pisania, spotkania z przyjaciółmi (bycie człowiekiem) i rezygnację z zabawy w konia pociągowego z upartym tworzeniem dzień w dzień, twórczością postawioną na pierwszym miejscu, której podporządkowuje się życie? Wielu autorów zaznaczało, że pisanie nie jest łatwym kawałkiem chleba, że nie przychodzi samo, że czasem siedzi się nad pustką kartką i nagina materię, by ta zechciała wydusić z siebie chociaż jedno słowo. Oczywiście, zapewne da się znaleźć złoty środek. Miller jednak w tym nie pomaga.
O wiele bardziej przydatne wydają mi się porady Johna Steinbecka, noblisty, autora książek "Grona gniewu", "Na wschód od Edenu", "Myszy i ludzie" i "Tortilla Flat":
- Porzuć pomysł, że kiedykolwiek skończysz pisać książkę. Zapomnij o idei czterystu stron i pisz tylko jedną stronę każdego dnia, to pomaga. Wówczas, gdy skończysz, będziesz zawsze pozytywnie zaskoczony.
- Pisz swobodnie i tak szybko, jak to możliwe. Przelewaj wszystko na papier. Nigdy nie poprawiaj ani nie przerabiaj tekstu, zanim nie skończysz wszystkiego. Przerabianie w trakcie często okazuje się wymówką, aby nie pisać dalej. Zakłóca to również płynność i rytm, które mogą wynikać jedynie z pewnego rodzaju nieświadomego obcowania z materiałem.
- Zapomnij o uogólnionej publiczności. Po pierwsze, bezimienna i bezosobowa publiczność wystraszy cię na śmierć, a po drugie – w literaturze, w przeciwieństwie do teatru, ona nie istnieje. Gdy piszesz, twoją publicznością jest jeden pojedynczy czytelnik. Przekonałem się, że czasami pomaga wybranie jednej osoby – prawdziwej, którą znasz, lub wymyślonej – i pisanie dla niej.
- Jeśli scena lub fragment przerasta ciebie, a nadal uważasz, że jest ci potrzebna, pomiń to i pisz dalej. Po skończeniu całości możesz wrócić do tego miejsca i dojść do wniosku, że sprawiało ci to kłopoty, ponieważ wcale tam nie pasowało.
- Uważaj na scenę, która staje się dla ciebie zbyt cenna, cenniejsza niż reszta. Zazwyczaj okazuje się, że nadaje się ona do wyeliminowania.
- Jeśli używasz dialogów, wypowiadaj je na głos, gdy piszesz. Tylko wtedy będą brzmieć jak język mówiony.
O skuteczności działania może zaświadczyć przykład Christophera Paolini, który w jednym z wywiadów sam przyznał, że jego książki powstawały tak szybko, bo przymusił się do pisania przynajmniej strony dziennie. Da się? Da się. Potrzeba wytrwałości i sumienności. Właściwie... jak we wszystkim.
To jak, piszemy? :)
________________
* skrzydlate słowo, które uciekło z gniazda Waldemara Łysiaka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz