niedziela, 17 marca 2013

niedźwiadek Paddington


Macierzyństwo sympatyczne jest chociażby z tego powodu, że można - będąc rodzicem - sięgnąć po lektury, po które zawsze chciało się wyciągnąć rękę, ale albo nie było okazji, albo zabrakło odpowiedniej motywacji. W moim przypadku chodziło o Misia Paddingtona.
Teraz, gdy synek dostał nieco drobnych na chrzciny chociażby, matka zainwestowała i kupiła mu cztery książki o miśku z mrocznych zakątków Peru (obecnie Paddington wychowuje się w Anglii, w przemiłej rodzinie państwa Brown przy ulicy Windsor Gardens, numer 32). Czytając mu, czytam i sobie. I, wraz z czasem słuchającym mnie mężem, śmieję się pod nosem.



znalazłam swojego misia, który - po uszyciu odpowiedniego ubranka - stanie się Paddingtonem



Styl pisania autora, Michaela Bonda, został jakby stworzony dla literatury dziecięcej: prosty, ale z użyciem słów, które rozwijają słownik malucha, opatrzone wyśmienitym humorem (wynikającym czasem z uroczej naiwności niedźwiadkowego bohatera, czasem z zabawnych sytuacji). Niemniej, historyjki - bo tym są poszczególne rozdziały: swoistymi historyjkami, epizodami z życia Paddingtona - urzekają.
Dzisiaj, np., czytałam synkowi o wizycie misia u dentysty. Wypadł mu ząb, który został potraktowany (przez przypadek, oczywiście) rozdrabniaczem do odpadków. Dowiedziawszy się o tym, Paddington nie mógł odżałować. I jak teraz przyjdzie do niego Zębowa Wróżka? Fragment:

 - No cóż - powiedział pan Brown, wracając do kwestii zęba Paddingtona - przynajmniej nie zepsuł maszyny. Mamy ją zaledwie od dwóch tygodni.
(...)
 - Ja miałem ten ząb od urodzenia - powiedział [Paddington]. - I to był mój ulubiony ząb.

(M. Bond, Paddington na wycieczce, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s. 6.)

 lub kolejny cytat, kiedy to niczego nie świadom stomatolog zobaczył, na kim ma wykonać pracę:

 - Obawiam się, że to będzie musiało nieco drożej kosztować - powiedział, gdy wyjaśniono mu, w czym rzecz. - Niedźwiedzie mają czterdzieści dwa zęby.
 - Ja mam tylko czterdzieści jeden - powiedział Paddington. - Jednego mi rozdrobniono.

(M. Bond, Paddington na wycieczce, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s. 12.)


Zabawne, błyskotliwe puenty? Oo tak, to jest to, co tygryski... eeee... misie, uwielbiają najbardziej (no, może poza kanapkami z marmoladą ;)).

Paddington obserwuje tekst pana Bonda
szata graficzna jest urocza, podobają mi się ryciny i wewnętrzna strona okładki
Paddington również lubi czytać :)
Odkleić synka od książki? Nie da się, to misja dla prawdziwego Bonda...
Synek w wersji brytyjskiej: z miśkiem przysposabianym na Paddingtona i w odpowiedniej koszulce.

Pozostaje teraz polować na resztę książek z kolekcji. (A tomów jest kilka, oj jest! I dobrze: będzie co czytać :))

2 komentarze:

  1. Ja tam nie czekałam na wymówkę i po prostu sobie Paddingtona kupiłam. I fakt, czyta się to po prostu wspaniale i z wielkim uśmiechem na twarzy. No bo jak tu nie uwielbiać Paddingtona oraz jego podejścia do życia? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się :P

      Racja, szukanie wymówek jest zbędne ;) Jeśli coś dotyczy książek: po prostu w to brnij, człowieku :P

      Ściskam Cię mocno :*

      Usuń