czwartek, 10 kwietnia 2014

Marie-France Pochna "Christian Dior"

http://www.paris-envie.com/dior-30-avenue-montaigne/

recenzja ukazała się na portalu StacjaKultura.pl 24 marca 2014 roku (TUTAJ)
_________________________________________________________________

"Tak, to ona, wyczekiwana, przywrócona do życia alegoria Paryża, wybuchowa mieszanka, która podbijała wyobraźnię i zapierała dech w piersiach."
 

Dior - któż nie zna tej marki? Zmysłowe perfumy, ekskluzywne kosmetyki, bajeczne suknie... Nazwisko założyciela firmy działa jak magnes: od razu przywołuje pewne skojarzenia. Ale Dior to nie tylko metka, swoisty rodowód dla skrojonego materiału, przynęta. To obietnica, wartość wykraczająca poza cenę materiałów najwyższej jakości. Jesteśmy sprzedawcami idei, mówił Dior o zespole pracującym na avenue Montaigne 30 w Paryżu. Blisko było mu do magika - nie tyle iluzjonisty, który popisuje się sztuczkami sprawnych rąk, co czarodzieja, pragnącego rzeczywiście odmieniać życie innych. Krawcy mają piękną rolę do odegrania, zauważył. Teraz, kiedy zabrakło matki chrzestnej Kopciuszka, tylko oni posiadają dar przekształcania kobiety. Przesada? Nie dla Christiana Diora - człowieka obdarzonego niezwykłą wrażliwością i wyobraźnią.

Ta opowieść rozpoczyna się jak baśń. Poznajemy delikatnego chłopca rozkochanego w pięknych przedmiotach, małego panicza mieszkającego w wielkim domu górującym nad miasteczkiem. Syn zamożnego producenta nawozów nigdy nie pragnął pójść w ślady swego ojca, wolał towarzyszyć ukochanej matce, kolekcjonując jej uśmiechy posyłane kwiatom (madame Dior nie należała do kobiet wylewnych, okazujących ciepłe uczucia). W przestrzeniach tajemniczego (niemal baśniowego) domu, w świecie pobudzających wyobraźnię bibelotów, otoczony wonnymi pąkami, mały Christian beztrosko oddawał się śnieniu na jawie. Uwielbiał barwny czas karnawału, bawiło go stwarzanie z niczego fascynujących kreacji dla siebie i sióstr. Miłość do projektowania przeniósł na deski teatru; bawił się formami, uwielbiał inspirować się sztuką, pragnął zostać muzykiem. Dziecięcą idyllę przerwała śmierć matki - kobiety silnej, której uczucia i akceptacji tak bardzo pragnął. Jej odejście zwolniło jednak psychiczne pęta, które dotąd wiązały ambicję młodego Diora. Mógł wkroczyć na ścieżkę, której wcześniej - pomimo zbieżności zainteresować - nie zauważał. Został krawcem... Ze szczęśliwą gwiazdą u boku ruszył na podbój świata. To jego nazwisko - jako pierwszego krawca na świecie - zdobiło okładkę magazynu Time. Bawił się w czarodzieja, stał się projektantem-fetyszem swojej epoki, wyczarowywał suknie inspirowane malarstwem Watteau, Veronesego, Winterhaltera.

Marie-France Pochna proponuje nam powrót do przeszłości: szykownej Francji, która pomimo wojny i niemieckiej okupacji nie utraciła swojego wdzięku i powabu. Na tle wydarzeń historycznych, tzw. Wielkiej Historii, która wdziera się w życie poszczególnych ludzi, społeczeństw, autorka rozrysowuje dzieje krawiectwa, lokując w nich właściciela jednego z najważniejszych nazwisk w branży: Christiana Diora. Pomimo osadzenia w szerokim, z maestrią zrekonstruowanym kontekście, biografia pojedynczego człowieka nie traci na indywidualności. Marie-France Pochna idealnie zbilansowała obie przestrzenie: jednostkową i społeczną, ogólnoludzką.

Książka jest nie tylko biografią Christiana Diora. Jest swoistym przewodnikiem po świecie mody, który wykracza poza omówienie konkretnych kolekcji i modeli. Żona Randolpha (Appersona) Hearsta wspomniała, że: Sukienki są lepsze od psychoanalityka! Ubranie tworzy wasz wizerunek i dzięki niemu kobieta może mieć o sobie lepsze mniemanie. Stąd opowieść o odzieniu, zmianach panujących trendów, przechodzi w narrację iście socjologiczną, namysł nad kondycją kobiety we współczesnym (ówczesnym) świecie. Pojmowanie mody przez Diora ma swoje źródło w rozumieniu kobiecej psychiki, damskich tęsknot i pragnień. W jego wypowiedziach pobrzmiewa głęboka chęć zgłębienia sekretów ludzkiej duszy, ciekawość świata i mechanizmów nim rządzących. Słychać to chociażby w słowach: Ameryka nie jest krajem wielkiego luksusu, ale krajem, gdzie ludzie wydają wielkie pieniądze. Amerykanka [...] woli trzy nowe kiecki od jednej pięknej sukni. W ogóle nie zastanawia się nad wyborem, wiedząc bardzo dobrze, że jej zachwyt najczęściej nie potrwa długo [...]. Wydaje mi się, że pośpiech, z jakim kupują Amerykanki, niewiele ma wspólnego z duchem oszczędzania i planowania typowym dla Francuzek [...]. Dlaczego ten kraj, który jest tak bogaty, w dziedzinie mody jest tylko krajem tanich ubrań? Być może na tym polega sukces Christiana Diora: swój biznes wyniósł do rangi sztuki, myślenie marketingowe wsparł namysłem socjologiczno-filozoficznym. Marie-France Pochna dodaje, że: Za każdym razem tłumaczył, że haute couture ma podwójną funkcję: z jednej strony ma być laboratorium kreacji i wsparciem rzemiosła artystycznego, z drugiej zaś narzędziem promocji i eksploatacji jednej wartości: TALENTU, pisanego w jego tekstach wielkimi literami. Haute couture - krawiectwo elitarne, ubrania szyte na miarę, tworzone na zamówienie klientki... Biografia Christiana Diora opisuje również drogę od ekskluzywnej elegancji dostępnej dla wybranych do prêt-à-porter - ubrań gotowych do założenia, "sieciowych", powiedzielibyśmy dzisiaj. To opowieść o wielkim człowieku, ale i o wielkich zmianach w świecie mody. Narodzinach nie tylko New Looku, ale i przemianie projektantów w celebrytów  (w czasach największej popularności Diora, w samej amerykańskiej prasie ukazywało się miesięcznie tysiąc dwieście do tysiąca czterystu wzmianek na jego temat!).

Sama książka, jako przedmiot, satysfakcjonuje. Przyjemnie przewracać strony wykonane z materiału tak dobrej jakości, ilustrujące biografię zdjęcia wydrukowano na zamieszczonej pośrodku wkładce z kredowego papieru. Uzupełniają one narrację, pokazują urzeczywistnienie inspirowanych naturą, muzyką, malarstwem i innymi linii projektów Christiana Diora. Do tego prace autorstwa René Gruau: przerywane, jakby tworzone w gorączce szkice, oddające dynamizm kobiecej sylwetki, ruch z cienia w kierunku światła lub odwrotnie, skrycia się w półmroku, by dodać sobie (kobiecie) tajemniczości... Ostre linie miękkiego ołówka, miejscami roztarte opuszkami dla wzmocnienia wrażenia płynności... Innym razem zdecydowane, niemal konturowe kreski zakreślające wszelkie płaszczyzny zakrzywień projektu; utrwalenie sukni, kapelusza, całości kobiecej sylwetki w iście fotograficznej pozie - najczęściej w celach promocyjnych, choć każdy z tych plakatów reklamowych mógłby być osobnym dziełem sztuki.

Wchodzenie w tę opowieść przypomina zakładanie sukni made by Dior. Doskonale skrojone słowa, niewidoczny szew literackiej i reporterskiej pracy, szelest przewracanych stron niczym szelest tafty… rzemiosło wyniesione do rangi artyzmu.


Marie-France Pochna, Christian Dior, Wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2013, 328 s.






Christian Dior z prawej. Zdjęcie ze strony: http://www.avenuemontaigneguide.com/eng/eng/ourguide/christian-dior-the-ball-of-artists

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz