środa, 5 lutego 2014

Juliet Grey "Maria Antonina. W Wersalu i Petit Trianon"

recenzja ukazała się 4 lutego 2013 roku na portalu StacjaKultura.pl - TUTAJ
________________________________________________________________
 
Maria Antonina nie miała szczęścia zostać Królową Ludzkich Serc. Cudzoziemka w kraju, który od wieków nie był przychylny jej ojczyźnie, wstąpiła na francuski tron, ocierając aksamitne pantofelki z błotnistych ścieżek wspaniałego Wersalu.

Przystępując do lektury tomu, możemy czuć emocje podobne do tych, które towarzyszyły "Józefinie i Napoleonowi": część druga, środkowa (jeśli weźmie się pod uwagę całość, którą jest trylogia), wymusza pewnego rodzaju podejście do książki. Swoiste zniecierpliwienie (być może oczekiwanie na premierę i rozwinięcie sławetnego "ciąg dalszy nastąpi"), ciekawość, ale i obawę, niepokojące wrażenie, że oto wracamy do rozmowy, którą wbrew sobie przerwaliśmy dawno temu. Juliet Grey, niczym wytrawny scenarzysta, tylko podgrzewa emocje: nim pozwoli czytelnikowi przywitać się z młodą Marią Antoniną, "świeżą" królową Francji, daje przedsmak zakończenia tomu. Fragment, który skonstruowano tak, by odczuwać współczucie dla karanej więźniarki. Dopiero potem, kilka rozdziałów i jeszcze więcej stron dalej, redefiniujemy nasze uczucia. Okazuje się, że granie na ludzkich emocjach jest bardzo proste; Juliet Grey stworzyła symfonię.

Wersal śmierdzi. Pomimo wylewanych hektolitrów perfum, ludzki odór bywa nie do zniesienia. Zwłaszcza ten metaforyczny... Maria Antonina z całych sił stara się przypodobać małżonkowi, własnej matce, dworzanom, Francuzom… Każdy ma inne oczekiwania, każdy czegoś wymaga... A młoda królowa jest jeszcze nastolatką... Sieć intryg zacieśnia się, nikomu nie można ufać. Wielki świat wielkich spraw, gdzie Człowiek jest nikim. Współcześnie możemy podziwiać wytworne wnętrza pałacu, wzdychać na myśl o niezwykłych balach i kosztownościach, uśmiechać się z tęsknotą za bogactwem i "beztroskim" życiem. Juliet Grey wylewa na budowane wyobrażenia - misternie wznoszone jak fryzury wysoko postawionych kobiet z czasów Marii Antoniny - kubeł zimnej wody. Konstrukcja ze sztucznie ożywionymi urokliwymi ptaszkami w pozłacanych klatkach, z pluskającą w mini fontannach wodą niknie pod włosami sklejonymi prawdą (ciążą na głowie, zmoczone). Często dajemy się uwieść sentymentalnym historiom, złotym refleksom, opowieściom o czasach królów i królowych... Zapominamy, że to świat wielkiej polityki, który nie różni się tak bardzo od analogicznego dzisiaj. Pieniądze, wpływy, władza... Ludzka pycha i chciwość nie pytają, który mamy rok; towarzyszą ludziom od zawsze i prawdopodobnie zostaną z nami do końca.

Juliet Grey zauważyła w posłowiu: Kiedy starałam się tchnąć życie w moich bohaterów, dla wielu czytelników będących zapewne jedynie imionami z podręczników historii, sama zobaczyłam je jako realne postacie, pełne życia, złożone i obarczone niejedną wadą. Zobaczyła - to jedno. Opisała - to drugie. Autorkę cechuje, najrywaźniej, niezwykła umiejętność snucia pewnego rodzaju psychoanalizy połączonej z interpretacją materiałów źródłowych. Postaci z jej książek rzeczywiście zyskują na autentyczności, co - jeśli weźmie się pod uwagę ich historyczną autentyczność właśnie - brzmi dość paradoksalnie. A jednak. Postaci historyczne łatwo bowiem zaprząc do wielkich fabuł, w których zginą przygniecione słowami. Na szczęście, tutaj Maria Antonina potrafiła się obronić.

Maria Antonina z dziećmi (Ludwik Józef wskazuje pustką kołyskę, w której pierwotnie miała znajdować się Zofia Helena Beatrycze. Niestety dziewczynka zmarła, nim obraz dokończono.)

Czytanie biografii postaci historycznych, których koniec - najczęściej tragiczny - jest powszechnie znany, sprawia mi pewną trudność. Nie tyle natury technicznej (książki takie czyta się często przysłowiowym jednym tchem), co raczej emocjonalnej... Jakby słyszało się z tyłu głowy cichutki, ale uparty głosik: Ona umrze. Wiesz o tym. Umrze w męczarniach. Gilotyna obetnie jej głowę... Każda kolejna strona przybliża do nieuniknionego finału. A jednak człowiek w to wchodzi. Zaprzyjaźnia się z bohaterką i, nie zważając na podszepty "cioteczki" Historii, każdy rozdział traktuje jako "tu i teraz". Chwilo trwaj, przenieś mnie do Wersalu! Narracja pierwszoosobowa tylko w tym pomaga - dystans zostaje zminimalizowany, czytelniczka może rozpoznać w młodej królowej siebie: wpierw szaloną nastolatkę, potem przeżywającą problemy małżonkę, wreszcie matkę... W Wersalu i Petit Trianon rozkwita kobiecość Marii Antoniny: delikatność polityki uprawianej na prześcieradle, organiczność i metafizyka zaklęte w kędziorkach nowo narodzonych dzieci, słony smak łez osieroconej matki, łagodzony po latach łaskotaniem motylków w brzuchu. Juliet Grey w jednym tomie uchwyciła wędrówkę królowej Francji od nastoletniości do dorosłości. Wędrówkę, która czeka każdą z nas.

Juliet Grey, Maria Antonina. W Wersalu i Petit Trianon, Wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2013, 390 s.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz