recenzja ukazała się 4 lutego 2013 roku na portalu StacjaKultura.pl - TUTAJ
________________________________________________________________
Maria Antonina nie miała szczęścia zostać
Królową Ludzkich Serc. Cudzoziemka w kraju, który od wieków nie był
przychylny jej ojczyźnie, wstąpiła na francuski tron, ocierając
aksamitne pantofelki z błotnistych ścieżek wspaniałego Wersalu.
Przystępując
do lektury tomu, możemy czuć emocje podobne do tych, które towarzyszyły
"Józefinie i Napoleonowi": część druga, środkowa (jeśli weźmie się pod
uwagę całość, którą jest trylogia), wymusza pewnego rodzaju podejście do
książki. Swoiste zniecierpliwienie (być może oczekiwanie na premierę i
rozwinięcie sławetnego "ciąg dalszy nastąpi"), ciekawość, ale i obawę,
niepokojące wrażenie, że oto wracamy do rozmowy, którą wbrew sobie przerwaliśmy dawno temu.
Juliet Grey, niczym wytrawny scenarzysta, tylko podgrzewa emocje: nim
pozwoli czytelnikowi przywitać się z młodą Marią Antoniną, "świeżą"
królową Francji, daje przedsmak zakończenia tomu. Fragment, który
skonstruowano tak, by odczuwać współczucie dla karanej więźniarki.
Dopiero potem, kilka rozdziałów i jeszcze więcej stron dalej,
redefiniujemy nasze uczucia. Okazuje się, że granie na ludzkich emocjach
jest bardzo proste; Juliet Grey stworzyła symfonię.
Wersal
śmierdzi. Pomimo wylewanych hektolitrów perfum, ludzki odór bywa nie do
zniesienia. Zwłaszcza ten metaforyczny... Maria Antonina z całych sił
stara się przypodobać małżonkowi, własnej matce, dworzanom, Francuzom…
Każdy ma inne oczekiwania, każdy czegoś wymaga... A młoda królowa jest
jeszcze nastolatką... Sieć intryg zacieśnia się, nikomu nie można ufać.
Wielki świat wielkich spraw, gdzie Człowiek jest nikim. Współcześnie
możemy podziwiać wytworne wnętrza pałacu, wzdychać na myśl o niezwykłych
balach i kosztownościach, uśmiechać się z tęsknotą za bogactwem i
"beztroskim" życiem. Juliet Grey wylewa na budowane wyobrażenia -
misternie wznoszone jak fryzury wysoko postawionych kobiet z czasów
Marii Antoniny - kubeł zimnej wody. Konstrukcja ze sztucznie ożywionymi
urokliwymi ptaszkami w pozłacanych klatkach, z pluskającą w mini
fontannach wodą niknie pod włosami sklejonymi prawdą (ciążą na głowie,
zmoczone). Często dajemy się uwieść sentymentalnym historiom,
złotym refleksom, opowieściom o czasach królów i królowych...
Zapominamy, że to świat wielkiej polityki, który nie różni się tak
bardzo od analogicznego dzisiaj. Pieniądze, wpływy, władza... Ludzka pycha i chciwość nie pytają, który mamy rok; towarzyszą ludziom od zawsze i prawdopodobnie zostaną z nami do końca.
Juliet Grey zauważyła w posłowiu: Kiedy
starałam się tchnąć życie w moich bohaterów, dla wielu czytelników
będących zapewne jedynie imionami z podręczników historii, sama
zobaczyłam je jako realne postacie, pełne życia, złożone i obarczone
niejedną wadą. Zobaczyła - to jedno. Opisała - to drugie. Autorkę
cechuje, najrywaźniej, niezwykła umiejętność snucia pewnego rodzaju
psychoanalizy połączonej z interpretacją materiałów źródłowych. Postaci z
jej książek rzeczywiście zyskują na autentyczności, co - jeśli weźmie
się pod uwagę ich historyczną autentyczność właśnie - brzmi dość
paradoksalnie. A jednak. Postaci historyczne łatwo bowiem zaprząc do
wielkich fabuł, w których zginą przygniecione słowami. Na szczęście,
tutaj Maria Antonina potrafiła się obronić.
Maria Antonina z dziećmi (Ludwik Józef wskazuje pustką kołyskę, w której pierwotnie miała znajdować się Zofia Helena Beatrycze. Niestety dziewczynka zmarła, nim obraz dokończono.) |
Czytanie biografii postaci historycznych, których koniec - najczęściej tragiczny - jest powszechnie znany, sprawia mi pewną trudność. Nie tyle natury technicznej (książki takie czyta się często przysłowiowym jednym tchem), co raczej emocjonalnej... Jakby słyszało się z tyłu głowy cichutki, ale uparty głosik: Ona umrze. Wiesz o tym. Umrze w męczarniach. Gilotyna obetnie jej głowę... Każda kolejna strona przybliża do nieuniknionego finału. A jednak człowiek w to wchodzi. Zaprzyjaźnia się z bohaterką i, nie zważając na podszepty "cioteczki" Historii, każdy rozdział traktuje jako "tu i teraz". Chwilo trwaj, przenieś mnie do Wersalu! Narracja pierwszoosobowa tylko w tym pomaga - dystans zostaje zminimalizowany, czytelniczka może rozpoznać w młodej królowej siebie: wpierw szaloną nastolatkę, potem przeżywającą problemy małżonkę, wreszcie matkę... W Wersalu i Petit Trianon rozkwita kobiecość Marii Antoniny: delikatność polityki uprawianej na prześcieradle, organiczność i metafizyka zaklęte w kędziorkach nowo narodzonych dzieci, słony smak łez osieroconej matki, łagodzony po latach łaskotaniem motylków w brzuchu. Juliet Grey w jednym tomie uchwyciła wędrówkę królowej Francji od nastoletniości do dorosłości. Wędrówkę, która czeka każdą z nas.
Juliet Grey, Maria Antonina. W Wersalu i Petit Trianon, Wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2013, 390 s.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz