wtorek, 29 października 2013

akcja "Czytaj książki!" z pomocą... kubka ze Starbucksa

Lansować się można na różne sposoby. Jednym z nich jest pokazywanie się na mieście z kubkiem ze Starbucksa w ręce (co, według Wykopedii, charakterystyczne jest szczególnie dla sfer wyższych w wieku gimnazjalnym - ZOBACZ TUTAJ). Podpisany, spersonalizowany kubek z zielonym logo, zindywidualizowany i włączający w pewną grupę jednocześnie, obok iPhone'a, jest swoistym must-have każdego, kto "zna się na trendach". W gronie wybranych nie zabrakło również Kasi Tusk z koleżankami, która koniecznie musiała pochwalić się swoim londyńskim kubkiem (który, nota bene, mógłby pochodzić z każdego miejsca na świecie, bo takowe wszędzie wyglądają identycznie) - ZOBACZ TUTAJ. Nie zabrakło również... mnie. Kawę uwielbiam i nie wyobrażam sobie bez niej przyjemnej lektury, tudzież udanego pisania. Do kubka ze Starbucksa podeszłam jednak z przekorą.
 - Proszę podać swoje imię - zagadnęła uśmiechnięta dziewczyna za ladą.
 - A może pani napisać: "Czytaj książki!"? - Odwzajemniłam uśmiech.

I tak mój kubek przyozdobiła maksyma, którą pokazywałam całemu światu, obnosząc się z nim na mieście. Nie każdy musi znać moje imię i nieświadomie przechodzić ze mną na "ty", choćby tylko w myślach. Może warto czasem wnieść własną inicjatywę w proces modnego spoufalania się i - wraz z symbolem lansu - przemycać idee, światłe hasła? Już widzę kubki z napisami "Pisz wiersze!", "Mierz wysoko!" albo "Nigdy nie trać wiary!". Taki kubek zapewne na dłużej przyciągnie wzrok przechodniów... ;)



Katowicki Starbucks w niedawno postawionej galerii handlowej przy dworcu zauroczył mnie stołem z porozrzucanymi na nim książkami. Pozycje różne: od "Harry'ego Pottera", poprzez bajki dla dzieci, na historii piłki nożnej kończąc. Wspaniale zilustrowana książka dla najmłodszych o leśnych (i domowych) stworzeniach:

Ta ilustracja przypomniała mi sąsiadkę z dzieciństwa, która miała uroczą suczkę o imieniu Muszka ;).


Zupełnym zaskoczeniem okazała się pozycja "500 zagadek dla miłośników książek". Miałam ochotę zabrać ja ze sobą do domu... (Licząc cicho, że cały stół działał w ramach akcji uwolniania lektur ;)) Wspaniała, z mnóstwem ciekawostek, ilustracji, przydatnych informacji. Nie spodziewałam się takiej książki w "takim miejscu". Kubek "Czytaj książki!" zdawał się już roztaczać swą magię i zaklinać czasoprzestrzeń...




 "Czytaj książki!" (I jedz pączki! ;))

Czasami po cichu zjadam pączki (pączki to moja nieuleczalna choroba). - Haruki Murakami


2 komentarze:

  1. W sumie... to pomysł genialny w swojej prostocie! Co prawda sama nie pijam w Starbucksie (nie z racji poglądów, zwyczajnie nie lubię kawy, a herbat mają, jak dla mnie, za mały wybór, w dodatku za tę cenę to ja sobie mogę kupić 100 torebek pysznego Earl Greya, na przykład), ale jeśli kiedyś mi się zdarzy, to pójdę w Twoje ślady. W moim wypadku pewnie też uniknę ludzi pytających, jak się pisze moje imię czy zapisujących je z błędem. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, problem z pisownią imienia może być niewygodny :P Nie mówiąc o tym, że - jeśli masz imię dłuższe - miejsce na kubku właściwie wymusza formę zdrobniałą, co nie każdemu musi się podobać czy odpowiadać.

      W Twoim przypadku rzeczywiście lepiej kupić całe pudełko herbaty ;) Lub jakąś mieszankę w herbaciarni z prawdziwego zdarzenia. Ja akurat jestem kawoszem pełną gębą, więc... :P przepadłam ;D

      Usuń